Hybrydowy Zawrót Głowy

Pomysł

Lubię łowić na streamera – i już. Bardzo odpowiada mi pomysł na tą metodę: Grube żyłki, mocniejsze wędki, większe ryby. Czego chcieć więcej? Patrzyłem kiedyś jednak na ten sposób łowienia dość stereotypowo. Gdy zaczynałem łowić na muchę, wszyscy „starzy wyjadacze” instruowali mnie mniej więcej  tak:  -Rzucasz w dół i ściągasz. Czasem szybciej, czasem wolniej. No i już, tyle w temacie. Tak też było na początku. Nadszedł jednak (na szczęście) ten moment, kiedy znajomy podesłał mi film na którym gość łowił streamerem na bardzo krótkim dystansie, około cztery metry od siebie. To była jakaś mała rzeczka w Skandynawii. Może i rzeczka była malutka, może łowił blisko od siebie. Ale co łowił i jak…  Siadały mu piękne, dzikie, duże pstrągi. Facet stosował duże, dość ciężkie streamery. I uwaga, łowił nimi pod prąd! Oszalałem.

Od pomysłu do wykonania

 Do Raby mam 30 km więc jakby na to nie patrzeć blisko. Rzeka uchodzi za jedną z lepszych w okolicy. Opiekują się nią pasjonaci- Rabianie 100 oraz Przyjaciele Raby. Efekty tej opieki są mówiąc delikatnie świetne. Ryb jest dużo, i to dużych. Dominują pstrągi potokowe i lipienie. Nic tylko łowić.  Z racji bliskości Raby do dużej aglomeracji czyli Krakowa, presja na wodzie jest znaczna. Z kim nie rozmawiam, słyszę że ryby przekłute i ostrożne, że już każdą muchę widziały a te duże to już bardzo trudne do złowienia. Oczywiście króluje nimfa, głównie żyłka. Mam wrażenie że co druga wędka na Rabie to któryś z naszych Nymphmaniac ‘ków. Nimfa zatem może i skuteczna, ale nieco oklepana. Żeby nie powiedzieć nudna. Stwierdziłem więc że trzeba dać im coś innego. Jakieś inne prowadzenie, jakieś nietuzinkowe przynęty. I tak wybór padł na streamera, tego pod prąd… Wiedziałem że chcę łowić większe zasiedziałe ryby, które niekoniecznie (albo na pewno nie) wyjdą do pijawki zawiązanej na haku  #8 czy #6. Postawiłem od razu na muchy w typie Kelly Galloup w wielkościach 10-12cm. Bardzo spodobała mi się ich stylówka- konkretne duże mięsne muchy. Jak taka szynka wpadnie do wody to nie ma opcji, „musi zjeść”. Zaparzyłem herbaty, włączyłem koncert fortepianowy F-moll Bacha (z tym akurat żartuję, ale muza jakaś była) i zasiadłem do imadła. Muchy wiązałem na dwóch hakach, łącząc je przegubowo grubą żyłką. Tak oto powstały pierwsze „szynki”.

Za cienkie żyłki …

W czerwcu wybrałem się sprawdzić czy ten pomysł działa. Bardzo lubię łowić o świcie. Cisza, spokój, jest klimacik. Zawiązałem się na 0,22 i wszedłem do wody. Było jeszcze ciemnawo więc jedynie plus-minus wiedziałem gdzie rzucam ale nie widziałem płynących much.  Sprawdziłem pierwszy wlew i chyba w czwartym rzucie wyjechał z niego mega upasiony pstrąg, z impetem zjadając mojego głowacza. Poczułem jedynie potężne szarpnięcie, w wyobraźni usłyszałem suchy trzask, był chyba jeszcze taki pstryk, i o jedną muchę mniej. Teraz już wiedziałem że trzeba łowić grubiej. Jedyną mocniejszą żyłką jaką ze sobą miałem była Vision Nano Mono 0,30 – trochę grubo ale czy za grubo? Nie! Uciąg wody plus to że łowi się krótko robią swoje. W normalnych warunkach amortyzacja bardziej działa, tutaj praktycznie jej nie ma więc przypon dostaje w kość. Wszystko jest na sztywno i trzeba być na to przygotowanym. No i nastawiam się na okazy…

Tego dnia miałem jeszcze kilka ryb, żadna nie urwała przynęty ale też żadna nie wylądowała w podbieraku.

Nie brałem pod uwagę jednej rzeczy. Mianowicie koncepcyjnie robiłem muchy bardzo podobne do oryginałów jednak w porównaniu do nich miałem haki bezzadziorowe. Ten szczegół wespół z długim strimerowym trzonkiem i przegubowym połączeniem sprawił, że ryby z tego leciały. W kolejnych muchach użyłem już krótkiego haczyka Shrimp G #6 i było idealnie. Zdecydowaną większość zaciętych ryb udało mi się wyholować.

 

Kustownie

Początkowo łowiłem linką Kust w wersji Slointer. Chciałem mieć linkę która nie będzie za szybko tonąć a głowica będzie w miarę zwarta. To rozwiązanie sprawdziło się na początku… Jak wcześniej wspominałem widziałem gdzie rzucam ale przez odblask wody nie widziałem much. Gdy już się przejaśniło spostrzegłem, że moje muchy płyną pod samą powierzchnią, niemal ją marszcząc.  A przecież chciałem, żeby szły trochę głębiej. Większość tułowia  muchy była wykonana z sarny. Nie przypuszczałem że franca będzie aż tak wyporna. Mimo iż w tułów była wkomponowana główka 4,6mm okazało się że to i tak za mało.

Kolejne wzory były już bardziej obciążone. Ostatecznie stanęło na 5,5mm + 4,5mm  w tylnej części. Miało to swoje plusy – przede wszystkim od razu po wrzuceniu mucha lądowała na odpowiedniej głębokości. Miało jednak spory minus, przy zwykłej lince było nierealne do rzucania. I tak powstał pomysł na nowy zestaw- postanowiłem spróbować szczęścia z tak zachwalaną w Finlandii linką Hybrid . Masa spora, skomasowana na krótkim kawałku, do tego mogę wrzucić jeszcze Tipa więc ładnie zatopię muchę i nie musi być taka ciężka. Powinno działać.

 

Hybrydowy zawrót głowy

Zacząłem od 13g i wędki w klasie #5. Było całkiem O.K. Przede wszystkim dało się rzucać z nad głowy. Nie musiałem rzucać daleko, ważne było żeby jakoś podnieść muchę z wody. Potem dwa  między-wymachy i łowimy. Działało, ale czasem jak trzeba było rzucić kotwiczone i głowica była za lekka, nie wyciągała muchy z wody. Podmieniłem więc wędkę na #6 i głowicę 16g . Znad głowy latało dobrze, wręcz bardzo łatwo. Trzeba było tylko rzucać z czuciem, nie przeginać z mocą. Kotwice też działały, ważne by robić to sprawnie bo jak mucha głębiej zatonęła to jej powierzchnia i opór były na tyle duże, że nie dało się za bardzo jej odkotwiczyć. Czasem jak była trudna miejscówka, nie było innej opcji, trzeba było zrobić Snap T czy Perry poke i leciało. Ekstra było to, że głowica jest krótka, mogę trzymać 2m czy 4m w powietrzu a wędka się ugina i wszystko wspaniale lata. Do tego Tip 7’ i mamy upragniony „złoty zestaw”. Można z nim robić cuda. Łowiłem w dół w górę bokiem, jakkolwiek chciałem. Bardzo cieszyło mnie to, że mogę przerobić miejscówkę na każdy możliwy sposób i pokazać rybie przynętę pod różnymi kątami. Podczas łowienia pod prąd dużą zaletą pływającego body było to, że na odpowiedniej głębokości była mucha i Tip. Reszta pływała, nie było więc możliwości zaplątania o jakieś glony i podwodne pułapki, tak jak miałoby to miejsce przy użyciu linki w pełni tonącej. Kontrola nad płynącym zestawem była genialna. Nie dość, że brania wyraźnie czułem, to jeszcze widziałem bo niebieska pływająca część wjeżdżała pod wodę. Super!

Podsumowanie

Jednoręczne, lżejsze linki hybrydowe to bardzo fajny pomysł do łowienia streamerem. Przede wszystkim są bardzo uniwersalne. W zależności od długości użytego Tipa możemy otrzymywać różne finalne długości głowic a co za tym idzie fajnie dopasowywać się do potrzebnego dystansu/rodzaju rzutu czy metody prowadzenia. Na mniejszą rzekę zdecydowanie sprawdziły mi się krótkie tipy 7’ a nawet 5’ polyleadery. Tipy są ciemne więc mało widoczne, nie ma problemu z płoszeniem ryb. Do tego krótki przypon 60-80cm i całość jest łatwa w użyciu. Mogę spokojnie stripować do samych nóg i późnej bez problemów jestem w stanie rozbujać całość w 2-3 między-wyrzutach. Podobnym zestawem łowiłem też mokrymi muchami, różnicą było to że używałem 10’ tipa inter, stałem raczej płytko w wodzie przez co lepiej było mi zrobić większą pętlę D bez problemu ze zrywaniem kotwiczenia. Z ciekawostek- bardzo sprawdził mi się Stripping Basket, szczególnie gdy łowiłem z brzegu i stripowałem pod nogi- nie łapałem patyczków i krzaczków a running linem  pięknie wylatywał.

To, że nie bałem się trochę poeksperymentować z muchami, ich konstrukcją oraz z nowymi linkami sprawiło, że w moim łowieniu na streamera otworzyły się kompletnie szersze możliwości.. Złowiłem sporo fajnych ryb, przechytrzyłem te największe. Opisaną metodę szczerze i bardzo Wam polecam. Branie konkretnego pstrąga na krótkim dystansie jest niesamowite. Mocna żyłka zapewnia pewny hol i emocje na najwyższym szczeblu, bez miękkiej gry!

Do zobaczenia nad wodą

Piotr Gybej